Ten niepozorny kawałek skóry to okładzina rękojeści miecza. Na terenie Gdańska archeolodzy odkryli 13 takich okładzin. Najciekawsza pochodzi z badań archeologicznych przy ul. Długie Ogrody.
Początkowo badacze myśleli, że mają do czynienia z pochwami na noże. Były podobnie zbudowane i ozdobione, taki sam był też szew łączący skórę. Właściwe rozpoznanie zabytków utrudniał fakt, że zachowały się tylko fragmenty skóry.
Okładziny rękojeści wykonane są z prostokątnego kawałka skóry, zszytego wzdłuż dłuższych krawędzi od strony licowej. Górna część jest wąska i przylega ściśle do głowicy. Natomiast dolna część jest grubsza i można ją przyciąć, aby ułatwić dopasowanie do rękojeści.
Na powierzchni skóry widać charakterystyczne poziome paski. Takie wzory powstawały wskutek odciśnięcia sznurka lub drutu, którymi owinięte były rękojeści. Akurat na tym egzemplarzu okładziny są wyraźne ślady sznurka, na zbliżeniu widać jego skręty.
Zastosowano tu również specjalne zgrubienia (listwy) – na obu końcach oraz w połowie wysokości. Poprawiały one chwyt i zapobiegały wyślizgiwaniu się miecza z dłoni.
Zagadką jest, dlaczego okładziny w ogóle trafiły do ziemi. Może ich fragmenty zostały wyrzucone przy naprawianiu mieczy? Nie wiadomo też, z jaką bronią białą były używane. Mówimy o mieczach, ale jakich – jednoręcznych czy półtoraręcznych? A może jednak są to okładziny od sztyletów?
Jedno jest pewne: te okładziny należy łączyć z bronią datowaną na okres od XIV do XVI wieku.
Opracowanie merytoryczne i tekst: Beata Ceynowa
Redakcja językowa i skład: Marcin Fedoruk
Projekt plakatu: Lidia Nadolska