Jegomość z prochownicy. Zabytek Miesiąca MAG – listopad 2025
W 2000 roku, podczas wykopalisk przy dawnych fortyfikacjach miejskich w Gdańsku – u skrzyżowania ulic: Wojciecha Bogusławskiego, Podwale Przedmiejskie i Zbytki – znaleziono wiele skarbów historii. Między innymi – cienką mosiężną blaszkę. Okazało się, że była to ozdobna okładzina prochownicy sprzed około 450 lat.
Prochownica to inaczej pojemnik na proch strzelniczy. Noszono ją przy pasie. Służyła do ładowania broni czarnoprochowej.
Generalnie prochownice wykonywano z różnych materiałów, nadając im rozmaite formy. Często ozdabiano je okładzinami. W tym przypadku można przypuszczać, że prochownica miała formę wysokiego trapezu, wygiętego łukowato. Na szczycie najpewniej znajdowała się szyjka, z której wsypywano proch bezpośrednio do lufy. Dawni strzelcy na ogół mieli jeszcze jedną, mniejszą prochownicę, służącą do podsypywania panewki (na panewce dochodziło do zapłonu, który powodował detonację wyrzucającą pocisk z lufy).
Okładzina ze zbiorów Muzeum Archeologicznego w Gdańsku powstała w drugiej połowie XVI wieku, ewentualnie na początku XVII stulecia. Jej wymiary to 17 cm długości, 9 cm szerokości u podstawy i 4 cm na szczycie. Blaszka ma wytłoczone liczne zdobienia. W centralnej części widać postać, którą otaczają motywy roślinne, a wzdłuż krawędzi jest ramka z guzków.
Sama postać została wykonana ze szczegółami. Przedstawia mężczyznę z gęstymi wąsami i spiczastą bródką. Nosi on wysoki kapelusz z rondem, zdobiony piórami. Na szyi ma szeroką krezę: plisowany, złożony z kilku warstw materiału, okrągły kołnierz. Ozdobny kaftan, zwany wamsem, charakteryzuje się wyraźnie zaokrąglonym przodem, tworząc tak zwany panseron (słowo z języka francuskiego, oznaczające „gęsi brzuch”). Na dole kaftan przedłuża się w szpic. Szerokie i również zdobione spodnie sięgają kolan. Niżej wystają obcisłe i gładkie nogawico-spodnie, osłaniające łydki. Półbuty mają ozdobne nacięcia. Datowanie tego stroju pokrywa się z datowaniem blaszki. Jest to kreacja wywodząca się z zachodniej Europy, kombinacja mody hiszpańskiej z elementami niemieckimi i francuskimi.
Mężczyzna trzyma prawą rękę na rękojeści broni białej, która wystaje zza jego nóg. Przypuszczalnie jest to rapier. Na lewym ramieniu podtrzymuje broń palną o charakterystycznej, silnie zagiętej kolbie. Najpewniej jest to arkebuz: broń czarnoprochowa, ładowana odprzodkowo.
Arkebuzy były stosunkowo lekkie, nie wymagały specjalnej podpory podczas strzelania. Krótsza lufa dawała mniejszą wagę, jednak kosztem gorszej celności. W armii taką bronią posługiwali się arkebuzerzy, którzy walczyli konno albo pieszo i byli mobilniejsi od muszkieterów. Dla cywilów arkebuz był bronią osobistą, używali go także na polowaniach.
Możliwe, że ta blaszka, która dziś jest muzealnym zabytkiem, zdobiła prochownicę używaną podczas listopadowych wydarzeń 448 lat temu. Wówczas pod murami Gdańska stała armia króla polskiego. Dostępu do miasta broniła milicja, złożona z mieszkańców, wspierana przez najemników z zachodniej Europy. Obie strony konfliktu były już wyczerpane miesiącami walk…
Dwa lata wcześniej odbyła się druga w historii wolna elekcja. Senat ogłosił Królem Polski i Wielkim Księciem Litewskim cesarza Maksymiliana II Habsburga. Jednak większość szlachciców wolała córkę Zygmunta I Starego, Annę Jagiellonkę, i to ją obwołali królem (tak, „królem”, nie „królową”). Co więcej, królem ogłosili też jej przyszłego męża, księcia Siedmiogrodu, Stefana Batorego. Sytuacja w Rzeczpospolitej była napięta. Władze Gdańska, zachęcane między innymi obietnicami Habsburgów, opowiedziały się za cesarzem, a właściwie przeciwko Batoremu. Wrogość między miastem a Koroną wciąż narastała, nawet po śmierci Maksymiliana. W końcu wybuchła wojna.
Miasto było bogate i otrzymywało wsparcie z zagranicy. Mimo to wojska królewskie pokonały zaciężną armię gdańską w bitwie pod Lubiszewem. Po czym doszło do oblężenia Gdańska. Pół roku trwały krwawe walki o miasto i twierdzę Wisłoujście. Flota miejska prowadziła działania zaczepne i wyprawy łupieżcze.
W listopadzie 1577 roku obie strony trwały w impasie, wyczerpane wojną. Zaczęto więc rokowania pokojowe. Miesiąc później Batory uroczyście wkroczył do Gdańska. Odnowił przywileje miejskie, a gdańszczanie uznali go królem. Niestety zniszczenia i straty wojenne na długie lata zmieniły krajobraz regionu, i to nie tylko Gdańska, ale całego Pomorza i Warmii.
Opracowanie merytoryczne i tekst: Marek Kuik
Redakcja językowa i skład: Marcin Fedoruk
Projekt plakatu: Lidia Nadolska